U can dance
Uważam się ogólnie za tancerza, ale jednocześnie uważam że nie umiem tańczyć. Czuje się czymś odmiennym, innym. Mimo to umiem spojrzeć na kogoś i dostrzec czy jego ruchy są do muzyki czy nie. W minione wakacje wziąłem udział w programie „U can dance” co zauważyłem to z około 1,5 tysiąca osób które się przetoczyło przez preeliminacje może 100 tańczyło do muzyki, a potrafiło tańczyć może 20. A co lepsze osoby które dostały się do programu to nie byli ludzie z tej 20-ki. Jak można stworzyć taką spierdoline która w tytule nawet ma taniec i o tańcu planowo powinna być.
A kurwa w Jury siedzi pan eugurola który może umie tańczyć ale chyba tylko towarzyskie i pieróg który może ma fajną twarz i wygląda na złego, ale tak w głębi duszy siedzi biedny Emo. Jego stara dałą mu pieniążki jak miał 12 lat żeby poszedł i znalazł sobie jakieś kreatywne hobby bo mu dupa przed Play Station rosła, to wybrał sobie taniec. No i sławna „blondynka” której imienia i nazwiska nie znam i nie znam osoby która kojarzyłaby ją z czegokolwiek zanim wzieli ją do programu. Co tu dużo mówić, ziarnko pieprzu w garści soli…
Ostatecznie wygrywa jakiś koleś którego nigdy wcześniej nie widziałem, i widzieć już nie chce. Kurwa typek ma ksywe „Gleba”. Przecież to największy błąd tancerza popełnić błąd wyjebać na ryj, zaliczyć maskę, przypierdolić w parkiet czyli zrobić tak zwaną „glebę”. Idąc za propozycją znanego z ciętej riposty tancerza, Guli proponuje zrobić program „twoja stara stara się tańczyć”. Mogę zaświadczyć że oglądalność będzie miało na pewno większą niż „U can dance”, a przynajmniej nie będzie siary jak wygrywa ta która najefektowniej jebnie babola.
I podsumowując etep „U can dance” należy wrócić do początku czyli preeliminacji. Stado żądnych sławy tancerzy wchodzi na sale i dostaje muzykę do której ma zatańczyć. Jest tam powiedzmy dwóch poperów, trzech bboys, jeden koleś od techno sieczki, pięciu tancerzy klasycznych, dwóch towarzyskich (tancerzy) no i tak z jeden pedał tańczący molopenzeulę. I wszyscy muszą tańczyć na znak do utworu wybranego przez jury. Puszczą im muzykę na przykład jakieś R&B. Poperzy jakimś cudem sobie poradzą, bboys wyśmieją i machną ręką, koleś od techna i tak nie słucha muzyki to mu to jebie i macha łapami, kolesie od klasycznych i towarzyskich będą cisnąć poślady żeby przejść dalej a tym od molopenzuli pochlasta się bo w utworze nie ma bitu na 32. Kurwa, ludzie nie wysyła się żołnierzy na bitwę z patyczkami do uszu tylko z pieprzoną bronią!! To tak jakbym miał ugotować obiat mając do dyspozycji materac dmuchany i biblię. No ni chuja nie wybrniesz z problemu, pozostaje improwizacja.
Dance to the music
Uważam się ogólnie za tancerza, ale jednocześnie uważam że nie umiem tańczyć. Czuje się czymś odmiennym, innym. Mimo to umiem spojrzeć na kogoś i dostrzec czy jego ruchy są do muzyki czy nie. W minione wakacje wziąłem udział w programie „U can dance” co zauważyłem to z około 1,5 tysiąca osób które się przetoczyło przez preeliminacje może 100 tańczyło do muzyki, a potrafiło tańczyć może 20. A co lepsze osoby które dostały się do programu to nie byli ludzie z tej 20-ki. Jak można stworzyć taką spierdoline która w tytule nawet ma taniec i o tańcu planowo powinna być.

Ostatecznie wygrywa jakiś koleś którego nigdy wcześniej nie widziałem, i widzieć już nie chce. Kurwa typek ma ksywe „Gleba”. Przecież to największy błąd tancerza popełnić błąd wyjebać na ryj, zaliczyć maskę, przypierdolić w parkiet czyli zrobić tak zwaną „glebę”. Idąc za propozycją znanego z ciętej riposty tancerza, Guli proponuje zrobić program „twoja stara stara się tańczyć”. Mogę zaświadczyć że oglądalność będzie miało na pewno większą niż „U can dance”, a przynajmniej nie będzie siary jak wygrywa ta która najefektowniej jebnie babola.
I podsumowując etep „U can dance” należy wrócić do początku czyli preeliminacji. Stado żądnych sławy tancerzy wchodzi na sale i dostaje muzykę do której ma zatańczyć. Jest tam powiedzmy dwóch poperów, trzech bboys, jeden koleś od techno sieczki, pięciu tancerzy klasycznych, dwóch towarzyskich (tancerzy) no i tak z jeden pedał tańczący molopenzeulę. I wszyscy muszą tańczyć na znak do utworu wybranego przez jury. Puszczą im muzykę na przykład jakieś R&B. Poperzy jakimś cudem sobie poradzą, bboys wyśmieją i machną ręką, koleś od techna i tak nie słucha muzyki to mu to jebie i macha łapami, kolesie od klasycznych i towarzyskich będą cisnąć poślady żeby przejść dalej a tym od molopenzuli pochlasta się bo w utworze nie ma bitu na 32. Kurwa, ludzie nie wysyła się żołnierzy na bitwę z patyczkami do uszu tylko z pieprzoną bronią!! To tak jakbym miał ugotować obiat mając do dyspozycji materac dmuchany i biblię. No ni chuja nie wybrniesz z problemu, pozostaje improwizacja.
Dance to the music
Odejdźmy od problemów wielkiego formatu telewizji skupiając się na czymś co możemy zobaczyć co weekend na imprezie w każdym mieście. Idziemy na impreze, mamy ochotę się dobrze bawić, wypić troche, pogadać ze znajomymi, poznać ludzi ble ble itp. A tu tak: już idąc do klubu zastanawiamy się czy brać portfel, telefon itp. Bo przecież zaraz ktoś zajebie nam te rzeczy. Wchodzimy na sale, owszem alkohol jest, wchodzi gładko, ale walisz 10 piw i jesteś trzeźwy jak po pięciu. Gadasz ze znajomymi to masz do wyboru, albo stoisz w Sali w której jest oczywiście głośno i duszno, albo wychodzisz przed klub gdzie jest cicho, ale piździ jak w Kieleckim.
Chcesz poznać kogoś, to się okazuje że połowa jest tak młoda że nawet nie umie dobrze przeliterować DOWÓD TORZSAMOŚCI. No i oczywiście taniec. Taniec na imprezach nie jest sztuką, expresją w rytm muzyki, czy po prostu dobrą zabawą. Taniec nie jest już kunsztem, tylko najkrótszą drogą do przelizania się z potencjalną partnerką. Ludzie kurwa, nie mam problemu z sexem, ale na imprezach na których jest DJ który puszcza muzyke z założenia powinno się tańczyć a nie pieprzyć na parkiecie. Wchodząc na sale taneczna masz jedną sukę: Sory Winetu ale tańcząc masz się jebać z parkietem i tylko z nim. Uwierzcie satysfakcja z postawienia kroku do muzyki jest równie excytująca co łyk piwa, papieros po jedzeniu albo dźwięk piłki do kosza wpadającej czysto w siatkę… A poza tym tu chodzi o kulture. Co to kurwa bieg za antylopą, czy impreza muzyczna? Jesteśmy jakimś stadem walczącym o zdobycz? NIE! Szacunek, miłość i dobra zabawa to jest esencja tańca. Nie ważne jak kto tańczy, czy dobrze, czy źle, czy chujowo, ważne żeby pokazywać siebie i nie zgapiać z teledysków 50 centa wszystkiego co nam poda.

Z całym szacunkiem ssijcie pały korpusy nędzne! I komentować jebane lenie!